Data dodania: 2023-01-04
Na szczyt po marzenia - wywiad ze studentem Piotrem Leo
Skąd wziął się pomysł na wyjazd?
Pomysł urodził się już w moim Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni. W 2019 roku dołączyłem do koła turystyki górskiej, który stworzył Pan Marcin Jank, mój nauczyciel od geografii. To było jego wielkie marzenie, żeby wybrać się w Himalaje pod Everest. Nasze przygotowanie obejmowało zbieranie pieniędzy na wywiadówkach, organizowanie kiermaszy, wydarzeń itp. Metodą eliminacji, została szóstka najbardziej zaangażowanych ludzi. Jednak ostatecznie pojechaliśmy w cztery osoby. Wyjazd planowaliśmy w kwietniu 2020 roku. Niestety wszystko pokrzyżował Covid. Na szczęście, nasz bon turystyczny miał termin ważności do końca 2021 roku. W międzyczasie zostałem studentem Politechniki Gdańskiej.
W jaki sposób przebiegała organizacja wyprawy?
Sam wyjazd tj. bilety lotnicze, plan wycieczki czy wszelkie działania organizacyjne, były po stronie Pana Marcina. Można powiedzieć, że stał się on głową zespołu. My mieliśmy za zadanie zadbać o indywidualne rzeczy. Swoje jedzenie, ubrania, sprzęt. Dodatkowo każdy dostał część wspólną do zorganizowania. Dzięki temu nie musieliśmy brać wszystkiego i dublować przedmiotów takich jak leki, czy drobne akcesoria. Po kilku spotkaniach mieliśmy już wszystko dogadane. Nie obyło się bez zakupów typu śpiwór czy puchowa kurtka. Jeżeli chodzi o fizyczne przygotowanie, to zaczęło się już na przełomie 2019/2020. Naszym ustalonym wymogiem był udział w biegu na 10 km. Nie chodziło nawet o to, aby uzyskać jakiś specjalny czas, ale po prostu wystartować ł i dobiec do mety. Dodatkowo chodziłem na siłownię, aby korzystać z bieżni. Z kolei przygotowanie górskie miałem opanowane, ponieważ byłem w Tatrach. Tam zdobyłem więc podstawowe doświadczenie podróżnicze.
Jak przebiegła podróż?
Z Gdyni wyjechaliśmy pociągiem do Warszawy, a następnie lecieliśmy do Dubaju. Tam czekała nas przesiadka do Katmandu - stolicy Nepalu. Pierwsze problemy pojawiły się w Dubaju, ponieważ jest to jedno z największych lotnisk na świecie. Można powiedzieć, że ich terminale wyglądają jak osobne lotniska. Konieczne jest przemieszczanie się autobusami, ponieważ trzeba pokonywać sporo kilometrów. Cała podróż mimo wszystko przeszła gładko. Na miejscu odebrała nas znajoma Pana Marcina i pokierowała dalej. Ponadto na następny dzień załatwiła nam transport w stronę parku narodowego. Jechaliśmy dżipem pod miejsce startu wycieczki, dzięki czemu byliśmy jeden dzień do przodu w kwestii organizacji i mogliśmy zobaczyć dziki Nepal. Do Base Campu’u szliśmy 10 dni, jednak nie robiliśmy dłuższych przerw. Dopiero w powrotnej drodze zwolniliśmy tempo i zwiększyliśmy czas postoju. Zaskoczyła nas temperatura, ponieważ było bardzo ciepło, szczególnie w słońcu. Na swojej drodze spotkaliśmy nie tylko ludzi z całego świata, ale również i bardzo przyjazne zwierzęta - Yaki. Spokojnie można było do nich podejść nawet na pół metra.
Jakie masz plany na przyszłość?
Chwilowo nie planujemy żadnej podróży, ale jestem pewien, że nie była to moja ostatnia wyprawa w góry. Polecam każdemu. Może się wydawać, że to niedostępne marzenie, ale tak naprawdę droga wcale nie jest taka trudna. Każdy może się tam wybrać. Nie warto martwić się o nocleg, bo miejsc do spania jest mnóstwo. W każdej wiosce można przystanąć i coś zjeść czy zostać na dłużej. Bez problemu można nawet podróżować bez namiotu. Sięgajcie po marzenia!
Jeżeli Wy również chcielibyście opowiedzieć nam o swoich wyczynach, pasjach, ciekawych historiach, to koniecznie do nas napiszcie! promocja@zie.pg.edu.pl